Strona:Nowy Nick Carter -02- Skradziony król.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dobną przepowiednię mógłby od biedy sam sfabrykować. Dał się wziąć na gadaninę starego szarlatana ulicznego.
Powrócił do hotelu, rzucił się na łóżko i zasnął natychmiast.
Gdy się przebudził, było jeszcze ciemno.
Zapragnął świeżego powietrza.
Na uśpionych ulicach nie było jeszcze żadnego ruchu. Wkrótce znalazł się za rogatkami miasta. Wśród nagiej płaszczyzny sterczał niewielki pagórek. W tę stronę skierował detektyw swe kroki i niebawem znalazł się na szczycie pagórka, skąd rozciągał się widok na pobliską stolicę.
Usiadł na kamieniu i nagle przypomniała mu się wczorajsza przepowiednia. Właśnie znajdował się na górze, wprawdzie bardzo niskiej i czekał — na co? a prawda... na słońce...
Do takich zabobonów musi się już uciekać w swym pościgu za jakimś Balmą. Musi to być jakiś tęgi bandyta. Strach budzi samo jego imię. Końcem patyka, który wpadł mu w rękę, zaczął pisać na piasku B. A. L. M. A.
Stało teraz przed nim to słowo, za którego odcyfrowanie dałby wiele. Co miał wspólnego zabity sekretarz z tym tajemniczym Balmą?
Daleki tętent obudził go z zadumy. Nie miał ochoty spotkać się z kimkolwiek. Wsunął się w krzaki i nasłuchiwał. Tętent zbliżał się zwolna Dokładnie już słyszał uderzenia kopyt końskich o nierówność drogi. Może oto nadjeżdża ten ktoś, na kogo czekał?...