Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Satyra
(na krój anti-horacyuszowski).



Przeklęty, kto się na ten świat narodzi
Z sercem, któremu potrzebą kochanie,
Jako człowieczej piersi oddychanie —
Kto w uczuć rwiącej, wezbranej powodzi
Płynąc, swe łono szarpie i rozdziera
Kto mrąc sto razy, z bolu nieumiera —
Kto na swem łonie piastował gadziny,
Przy czyjem łożu bezsennem godziny
Przechodzą w białych szatach tak powoli
Że klnie z nich każdą — sen piekielny woli!
I kto łzy otarł płaczącemu człeku
By mu trucizną za to odpłacono,
Kto uczuć ogniem spalił swego wieku
Młodość szlachetną, wierzącą, straconą…
Komu ojczyzny wolność taka droga
Że mu więzienia niczem wola sroga;
I ten kto dłoniom nikczemnej zazdrości
Zwierza łzy w świętej spłakane skrytości…


∗             ∗