Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nazajutrz rano, cesarz, chcąc zobaczyć witającą go zawsze z okna córkę, wyszedł na ganek i wzrok zwrócił ku pałacowi.
Ale cóżto? czy zaniewidział? czy mgła gęsta zakryła widnokrąg, że dostrzec pałacu nie jest w stanie?...
Patrzał w dal i patrzał i niczego prócz płaszczyzny ogromnej nie widział.
Biegł właśnie, aby swego ministra zapytać, czy również nie widzi pałacu, ale ten szedł już naprzeciw cesarza, uradowany, że może dowieść prawdy swych podejrzeń.
Radzili obaj co robić, jak wyszukać nieszczęśliwą księżniczkę, którą Aladyn, najwidoczniej czarownik, gdzieś wywiózł i może nieszczęśliwą ją zrobił.
Postanowiono rozesłać na wszystkie strony rycerzy aby wyszukali Aladyna i małżonkę i aby jego ukarać a ją zabrać do cesarza z powrotem.
Aladyn nie wiedział o nieszczęściu, jechał sobie spokojnie z polowania, ciesząc się z blizkiego zobaczenia swej ukochanej żony.
Naraz cały poczet rycerzy go otoczył i jeden z nich zawiadomił Aladyna, że jest aresztowany.