Strona:Noc letnia.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przywitał ręką przytomnych ludzko i wspaniale, tak jak zawzdy zwykł czynić — niby zadumany, niby nieświadom rzeczywistości wpatrywał się w ich postaci i przecierał powieki a ognista gorączka płonęła mu na licach — «Wina węgrzyna — niech wypiję zdrowie obywatelskie!» — Nikt się nie ruszył — wszyscy skamienieli dokoła — «Krew tę obmyć nim moja dziewoja powróci» — nikt się nie ruszył — każdy głowę spuścił niemogąc znieść wzroku jego — «Ha! wy nie wiecie że to wszystko śni się nam — Sen uparty, długi, przeklęty — ale wkrótce ranek być musi i przebudzę się» — To mówiąc szedł na krużganek — Tu, nagle zdał się inną zaprzątniony myślą, przechylił się przez marmurowe poręcze, patrzał w lewo i w prawo, potem woła: «Mości Panowie bracia, chodźmy szukać państwa młodych, dziwno że na przechadzkę wyszli sobie tak rano.»