Strona:Nikołaj Gogol - Portret.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mując ręką skromnie koszulę na piersi, ale otworzywszy cofnęła się, widząc Akakija Akakjewicza w takim stanie. Gdy opowiedział jej co się stało, klasnęła w ręce i rzekła, iż należy iść wprost do komisarza, że to nawet jej znajomy, ponieważ Anna która służyła u niej poprzednio jako kucharka przeszła teraz do komisarza na niańkę, że widuje go często, gdy przechodzi obok ich domu i że bywa on co niedziela w cerkwi, wesoło spoglądając na wszystkich, po czem poznać dobrego człowieka. Wysłuchawszy tej decyzji, Akakij Akakjewicz, nieszczęsny, powlókł się do swego pokoju i jak spędził noc — pozostawiamy to tym, którzy bodaj trochę umieją wyobrazić sobie sytuację innych. Rankiem wybrał się do komisarza: powiedziano, że śpi, przyszedł o dziesiątej — powiedziano znów „śpi“, przyszedł o jedenastej — powiedziano „niema komisarza w domu“ w południe — pisarze w kancelarji nie chcieli go puścić, pragnąc koniecznie dowiedzieć się w jakiej sprawie, jaka okoliczność sprowadza, co się stało, tak, że Akakij Akakjewicz w końcu raz w życiu zapragnął objawić stanowczość i rzekł wprost, iż musi się widzieć osobiście z komisarzem, że nie mają prawa nie dopuszczać go, że przyszedł z departamentu w sprawie urzędowej, że poskarży się na nich a wówczas zobaczą. Pisarze nic nie odważyli się rzec na to i jeden z nich poszedł wezwać komisarza. Komisarz dziwnie jakoś przyjął opowiadanie o grabieży płaszcza. Zamiast zwrócić uwagę na główny punkt sprawy, zaczął wypytywać Akakija Aka-