Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 15 - Królestwo Polskie po roku 1815.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zmarszczkami okryta, włos biały, wzrok utonął gdzieś daleko, lecz myśl widocznie pracuje w skupieniu, z natężeniem, może z wysiłkiem.
To Joachim Lelewel, wielki uczony i historyk polski.
Na ścianach izby mróz soplami lodu skrzy się i świeci, ale atrament nie zamarzł — to dosyć! Na półkach kilka książek, rękopisy — nieocenione, najdroższe dziś skarby. Zawsze dla niego najdroższemi były, a ileż ich utracił w swej tułaczce! Ileż tych skarbów zostało w Warszawie, w nich całe lata pracy.
Zimno tutaj, aż ręce i nogi sztywnieją, lecz książek trochę ma, i trochę pracy, — już się z tem nie rozstanie, chyba — w grobie.
Godzina południowa, gospodyni obiad przynosi: herbata, suche grzanki.
Starzy ludzie niewiele potrzebują.
Znowu ktoś puka — gość. Dawny uczeń, przyjaciel. Ze zdumieniem patrzy na obiad i ściany.
— Mistrzu nasz — nie śmiem mówić, ale...
— Chcesz mię znowu stąd zabrać? Nie wyjadę. I niczego nie potrzebuję. Mam wszystko. Patrz, jak moja praca rośnie! Pragnę tylko skończyć przed śmiercią.
— Mając większe wygody, mógłbyś dłużej pracować, profesorze. Przywiozłem ci właśnie bardzo rzadki okaz, zdaje się — bardzo stary.
Oczy starca zapłonęły jasnym blaskiem, wyciągnął drżące ręce, bierze stary pieniądz, ogląda go z zajęciem.
— Gdybyś tylko pozwolił, profesorze — tylu