Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 15 - Królestwo Polskie po roku 1815.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieży, — zobaczymy, co powie na to cały naród. Jesteśmy przecie także Polakami, nie o siebie nam chodzi, ale — tak bez zastanowienia — czyż nam wolno?
— Cóż zatem uczynimy?...
— ?
Noc długa, długa noc upływa na wahaniu, na namysłach. Późnym rankiem jesiennym Niemcewicz, Czartoryski, Radziwiłł, Lubecki — o spojrzeniach przygasłych i znużonych, z czołem zoranem troską niepokoju — podpisują odezwę do narodu, wzywając do spokoju i rozwagi.
Jeszcze mają nadzieję zażegnać tę burzę.

Grudzień.

Białym kobiercem zasłał śnieg ulice, białym, zimnym całunem śmierci, po którym dążą zebrani posłowie, by rozpocząć obrady sejmu. Mają wypowiedzieć zdanie o powstaniu listopadowem. Jak osądzi je kraj i naród?
Sejm nie potępia braci...
Hasło do walki wydane, a więc walczyć trzeba. Niech nas Chłopicki wiedzie.
Lecz Chłopicki zapału nie podziela.
— Walczyć będę, gdy przyjdzie ostateczność, lecz potępiam wasze szaleństwo! Proście o przebaczenie cesarza Mikołaja, może puści w niepamięć wybryk dzieci.
— Dzieci nasze — to my. Jeden jest naród polski, jedno w nas bije serce.