Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 15 - Królestwo Polskie po roku 1815.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pomruk nadchodzącej burzy zwiastował nową nawałnicę.
Warszawa jednak na pozór spokojna, i wszystko w niej, jak było: mustra na Saskim placu, Niemcewicz pisze w Ursynowie, uczeni pracują i radzą w Towarzystwie Przyjaciół Nauk, tylko w królewskim zamku nowy portret panującego cesarza i króla, Mikołaja I.
A »niezadowoleni«?
Najwięcej ich spotkamy w Szkole Podchorążych. Młodzież skora do czynu, — serca ma gorące i woli »mierzyć siły na zamiary, niż zamiar podług sił«.
Oto zebrali się dzisiaj w mieszkaniu jednego z oficerów. Drzwi zamknięte, twarze poważne, surowe, oczy groźne, a mowa głośna: już ich nic nie powstrzyma. Obok wojskowych widzimy cywilnych: Goszczyńskiego poetę, Mochnackiego, Nabielaka.
Przemawia podchorąży, Piotr Wysocki, on jest duszą całego spisku. Dziś wzywa do rozpoczęcia krwawej walki.
W oczach słuchaczów zapał i odwaga, a jednak milczą, — powiedzieli wszystko i są zdecydowani, pocóż próżne słowa?
— Mam obowiązek powiedzieć, co myślę — odzywa się nareszcie człowiek starszy, o siwych włosach i bliźnie na twarzy, — nie posłuchacie mię, a jednak powiem: — na co się porywacie, dzieci bezbronne i słabe? Chociażby całe wojsko stanęło za wami, cóż może znaczyć 30.000 wobec silnego państwa? I skądże wiecie, że was naród nie potępi, gdy narazicie go na stratę swobód, jakie dziś mamy