Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 14 - Kościuszko - Książę Józef.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cie, w miarę sił i możności odpierając nieprzyjaciela. To już nie wojsko, lecz ich słaby opór da czas Napoleonowi zgromadzić nową armję tam, w Paryżu. Z nią przybędzie na pomoc.
Noc zupełna. Gdzieś w oddali na wschodzie słychać strzały, błyska, odpierają tam widocznie jakiś atak. Adjutanci śpieszą z rozkazem, aby wysłać posiłki.
Przez mosty na Berezynie już przechodzą: jednym jazda, drugim piechota, — sanie, wozy suną po lodzie. Nikt tego ruchu nie powstrzyma, — pilno uciekającym.
Tu i owdzie jeszcze gwarzą przy ognisku, tam śnią, płomień przygasa, gwiazdy jaśniej iskrzą się na ciemnem niebie, wicher zawył w ciemności jak zwierz przyczajony i mroźnem tchnieniem zionie śmierć i grozę.
Przy jednem z ognisk dwie postacie tulą się pod wspólnym płaszczem: młody wsparł głowę na piersi starszego, niby drzemie, ale od czasu do czasu budzi się z cichym jękiem.
— Boli cię ręka, Stachu? — pyta starszy z niepokojem, patrząc w oczy chłopca, błyszczące gorączką.
— Nie, nie boli, tatusiu — odparł miękko zapytany i znowu senną głowę przytulił do piersi ojcowskiej.
Starszy wzniósł oczy wysoko, na gwiazdy, jakby w te czarne, błyszczące przestworza słał gorące pytanie, czy modlitwę.
Chłopiec drgnął nagle i podniósł powieki.