Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 13 - Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I łączyło się wielu. Budził się duch Czarnieckich i pogarda śmierci, zrywano się do walki w całej Polsce. Ten i ów tworzył maleńkie oddziały, nieraz z kilkudziesięciu ledwie ochotników, i jak za czasów szwedzkich, dalej rwać nieprzyjaciela.
Dowódzcą właśnie takiego oddziałku był i Kazimierz Pułaski.
Zdobyto Bar, Berdyczów, lecz konfederaci tem się nie ustraszyli, przekonali się tylko, że niewarto bronić się w małych miasteczkach, — lepiej w polu.
I nieźle im się wiodło — kiedy nagle wybuchnęło okropne powstanie hajdamaków, rzeź, pożary, wymordowanie całej ludności w Humaniu przez Gontę i Żeleźniaka; — to złamało konfederację na Podolu i Ukrainie. Setki tysięcy ludzi wyginęło, inni stracili wszystko, kraj spustoszał, obumarł.
Już król myślał, że koniec tej domowej wojny, której musiał się wstydzić, chociaż sam ją zaczął, gdy słyszy ze zdumieniem, że konfederacja nie zginęła, lecz żyje, szerzy się jak pożar, ogarnęła już Wielkopolskę, ziemię Krakowską, Prusy, Sandomierskie, — w którąkolwiek stronę się zwróci, wszędzie wybucha płomień, sypie iskry, a iskry nowe wzniecają wybuchy.
Maleńka jego dusza drżała na ten widok: co to będzie? co będzie? Nietylko szlachta rzuca się do broni, ale mieszczanie, a często i chłopi. Co z nim będzie, gdy powstanie naród cały, i okaże się, że on wrogiem jest tego narodu?
Więc słucha chciwie wieści i waha się w du-