Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 13 - Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mować oddziały, a przy sposobności śmiało uderzać na wroga.
Konfederaci uważali króla za przyczynę wszystkiego złego, nie wystąpili jednak przeciw niemu, nie chcąc rozdwojenia w narodzie. Mieli jeszcze nadzieję, że gdy ujrzy, iż kraj powstaje, połączy się z tym ruchem, stanie na jego czele, a wówczas nie będzie to wojna domowa, lecz najpiękniejsza w dziejach każdego narodu walka w obronie praw swych i wolności.
Może nawet nie będzie wcale wojny, bo sąsiedzi lekceważyli kraj nierządny, gnuśny, bezbronny, lecz skoro zrozumieją, że się podnosi z upadku, uszanują znów jego prawa.
Najwięcej zależy od króla.
Ale Stanisław August na wieść o konfederacji tak się przeraził, że bez namysłu i niczyjej rady wezwał przeciwko niej pomocy Rosji i posłał własne wojska pod dowództwem bardzo nikczemnego człowieka, Ksawerego Branickiego.
Tym sposobem zaczęła się wojna domowa.
Jedni mówili: lepiej zginąć z chwałą, niż żyć w pogardzie u obcych, w niewoli. Pamiętajmy, żeśmy wnukami Żółkiewskich i Czarnieckich. Będą i nas szanować, jak ich szanowano, ale bądźmy szacunku godni.
A drudzy odpowiadali z przerażeniem: — Szaleńcy! co czynicie? Słabi jesteśmy i słuchać musimy, — nie mamy sił do walki.
Sił nam nie brak — wołali z bólem konfederaci — ale powstańmy wszyscy. Kto Polakiem, niech łączy się z nami.