Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 13 - Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szy: możeby lepiej było połączyć się z nimi? Ale się boi. Boi się walczyć z konfederatami, boi się połączyć z nimi. Stanowczo nie ma w sobie ducha Chrobrego, Łokietka, Warneńczyka, Batorego, Sobieskiego, — to zupełnie inny gatunek.
Większy od niego rycerz taki prosty rzeźnik gnieźnieński, Morawski, albo i szewczyk Szczygieł. Cuda o nich opowiadają, o zręczności, odwadze, przebiegłości, zuchwalstwie nawet Morawskiego, który nie zadrżał nigdy przed dziesięćkroć liczniejszym wrogiem.
Albo pan Maurycy Beniowski pod Krakowem, szlachcic węgierski rodem, ale Polak, ten nie drżałby pewno na tronie. Większego wodza może nie ma konfederacja, straszy wroga dźwiękiem swojego imienia, a nigdy się nie cofa, nigdy nie traci nadziei, nawet w niewoli, okuty w kajdany.
Ale cóż ten Kazimierz Pułaski?
Walczy jak inni, mężnie, bez wytchnienia, jego żołnierze ufają mu ślepo, a on ufa także w ich serca i siły. Nie waha się też nigdy, skoro śmiały pomysł zabłyśnie mu w głowie, — nieustraszony w bitwie, a bystry w obrotach, jak piorun spada na nieprzyjaciela, to znów znika bez śladu, gdy zwyciężyć nie mógł. Wygrywał i przegrywał, bo nie mogło być inaczej, nikogo też to nie zrażało, i cisnęli się chętnie do jego oddziału.
Walczył na Ukrainie i na Litwie, — w jednej potyczce stracił obu braci: jeden poległ, a drugi wzięty został do niewoli. Ojciec także umarł w więzieniu.
A jednak się nie ugiął wobec tylu nieszczęść,