Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 06 - Litwa.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczupły, o ściągłej twarzy, czarnych włosach, i ruchliwem spojrzeniu czarnych oczu, — czasem potrząsa głową, włos długi ręką za ucho zakłada i słucha wciąż uważnie, a bystrym rzutem błyszczącej źrenicy zda się przenikać puszczę, śledzić każde drzewo.
— Nie lękam się Krzyżaka — twierdzi Witołd dumnie — od nas tylko zależy, by przestał być groźnym, — ta chwila niedaleko! Jesteśmy u siebie, na naszej własnej ziemi, gdzie wszystko mu wrogie; — tylko odwagi, tylko zjednoczenia wszystkich sił do tej walki.
— Ojcowie tak czynią — odparł Jagiełło ciszej — a przecież — a przecież — — Brak nam żelaza, mieczów, broni ognistej... chytrości —
— Gardzę podstępem — zdradą! — przerwał Witołd z uniesieniem. — To broń słabych i podłych. Nam wystarczy rozum, niezachwiana odwaga, silne ramię. Kiedy zechcemy, znajdzie się żelazo, miecze i broń ognista — tylko razem, a całą mocą.
— Pomoc sprzymierzeńca nigdy nie zawadzi — zauważył Jagiełło.
— Alboż o to trudno? Książęta Mazowsza nienawidzą ich także całą duszą.
— A krzyż! Pod znakiem krzyża skupiają się wszystkie narody.
— Krzyż raz już Mendog zatknął na litewskiej ziemi, — wiemy obaj, że w krzyżu potężna obrona, — im wytrącim miecz z ręki. To należy do nas. To nowa droga, na którą wstąpimy, — posłuchaj: my dwaj — to przyszłość Litwy. Ojcowie tego uczynić nie mogą: młodych sił na to trzeba, młodej woli.