Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

smutek i przygnębienie. Czuła się usuniętą na plan drugi wobec tych dwóch nowoprzybyłych, któremi, przyznawała, że, jako gośćmi, zająć się panom wypadało. Dobrowolnie więc starała się pozostawać w cieniu, choć bolało to ją w gruncie więcej, niżby się zdawać mogło.
Nie zwracano się do niej prawie, chyba ciocia Zuzia dała jakieś zlecenie, które wypełniała natychmiast z jakimś gorączkowym pośpiechem, rada, że mogła powstać od stołu, gdyż tym sposobem łzy gwałtem tłumione ukryć mogła.
Było jej bardzo ciężko na sercu; w tej chwili sądziła, że niemożebnem będzie wytrzymać w tych warunkach długich parę miesięcy, jakie miała przed sobą.
Czuła chłodny wzrok pani Antoniny, prześlizgujący się po niej mimochodem, nie racząc się zatrzymać nawet, jakby nie za osobę, lecz za sprzęt tylko uważała ją w tym domu. Chwytała w lot dowcipne słówka i zalotne spojrzenia Zosi, gdy ta wprawiała się, w braku innej ofiary do flirtu, w zarzucaniu sidełek na rozmarzonego okazywanymi mu względami Stefana.
Eliza tylko, wiedziona instynktem wrodzonej dobroci, podeszła do Stasi po kolacyi i zaczęła wypytywać z zajęciem o kursa ogrodnicze, o jej pobyt w Warszawie, i prosiła, by jej szczegółowo jutro zechciała swą wzorową pasiekę pokazać. Stasia z przyjemnością mówiła o przedmiocie, który znała specyalnie, — czuła, że na