Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ślała się, iż obudziła afekt gorący, i ciekawą była trochę, czy Stefan zachował dla niej jeszcze coś z owego uczucia.
— A widzisz, Stefku! — wmieszała się ciocia Zuzia. — Wiedziałam, iż Zosię ogromnie ta niespodzianka ucieszy. Bo trzeba ci wiedzieć, koteczku, że ci poczciwi chłopcy pracowali w pocie czoła, żeby ową łódź na wasz przyjazd zrestaurować. Sami majstrowali, zalewali ją smołą, nakoniec, ponieważ malarza nie mogliśmy się doczekać, własnoręcznie ją Stefan wymalował i na twą intencyę „Zofią“ została nazwana. Sama byłam zdziwioną, gdy mię nad staw zawiódłszy, pokazali ją w całym blasku.
Zosia rzuciła wdzięczne na Stefana spojrzenie, lecz on w tej chwili oczy trzymał w talerzu utkwione, — spotkała się więc tylko z niespokojnym, trochę chmurnym wzrokiem Stasi i lekkim uśmiechem Edwarda, który wydał się jej zagadkowym, co ją znowu z kolei zmieszało trochę.
— Umiesz wiosłować? — zapytała, zwracając się do Elizy, aby pokryć swe zakłopotanie.
— Przyznam się, że nigdy jeszcze nie pływałam łódką — rzekła skromnie Eliza; — wyobrażam sobie jednak, że to musi być wielka przyjemność.
— Co do mnie, to wcale tego sportu nie aprobuję — zawołała p. Skalska, wstrząsając głową. — Zosia jest tak roztrzepana, że na pewno