Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szyczkiem pani Skalskiej w drugiej ręce, stała już gotowa do wyjścia, zarumieniona z powodu mimowolnie ogarniającego ją wzruszenia. Pociąg stanął. Pani Antonina zadziwiła się, widząc, że i ów zajmujący ją wielce nieznajomy na tej samej stacyi wysiada. Przywołał właśnie tragarza, by rzeczy jego wyniósł i o konie z Czernina zapytał.
— Jestem w domu!... — powiedziała sobie Skalska — to brat Meny Wodzianieckiej... urodzonej... Boże!... że też ja zupełnie zapomniałam w tej chwili!... Wiem, że pochodzi z hrabiowskiej rodziny... Nazwisko kręci mi się w myśli... — I, zajęta przypominaniem owego nazwiska, uwijała się przytem energicznie, zbierając i licząc tobołki, wydając jakieś rozporządzenia, których właściwie nikt w ogólnem zamieszaniu nie słuchał.
Z Szumlanki wysłano czwórkę starych, lecz bardzo dobrze utrzymanych siwoszów, zaprzężonych w duże lando.
Hr. Michał wsiadł do wykwintnego amerykana; parę dzielnych anglezowanych koni, niecierpliwie kopiących ziemię, trzymał woźnica, w piaskową liberyę przybrany. Zanim ruszyli w drogę, młody człowiek leniwym trochę ruchem odwrócił głowę w stronę oddalającego się powozu, i obejmując ostatniem spojrzeniem wdzięczną postać Elizy, której oczy, pełne zachwytu i zdziwienia, zdawały się mówić w tej chwili: „Jakże ten świat jest pięknym!...“ — uśmie-