Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Stryj jest niepoczytalny. A ona? Cóż ją tu czeka?... Turczyński? lub inny w tym rodzaju konkurent?... Czy podobna, aby się mógł znaleźć kiedy tutaj ów inny, dobry, mądry, szlachetny, kochający i kochany, ten „najmojejszy,“ jak go nazywała w swej wyobraźni?...
A tymczasem z saloniku dochodziły ją wciąż głosy grających.
Hejnałowicz, Wysocki, Balik... Miała już dosyć tego! Ich wiecznie powtarzające się dowcipy, anegdoty, te same frazesy, te same spojrzenia!
Och! Nuda, śmiertelna nuda!...
Gdy była samą, czuła się bez porównania weselszą, prawie szczęśliwą.
Dnie mijały szybko przy zajęciach gospodarskich, książce lub szyciu, od paru miesięcy miała w dodatku pożyteczną i ogromnie zajmującą zabawkę. Były to sierotki, sześcioletnia Kasiunia i czteroletni Władek, dzieci wyrobnicy wdowy, mieszkającej w tym samym domu.
Gdy Ela zauważyła, że po całych dniach pozbawione są opieki, zabierała je odtąd do siebie na kilka godzin. Bawiła się z niemi, opowiadała bajki, szyła dla nich ubranka, sprowadziła nawet z Warszawy metodą Froebla urządzone gry rozmaite i znajdowała niezmierną przyjemność w towarzystwie swych malutkich przyjaciół.
Zawsze z żalem zobopólnym rozstawano się z sobą.