Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wołyńskich magnatów! Znam ja ich, panie!.... każdemu się wydaje, że jest udzielnym księciem!
— Ależ, proszę pana — protestowała Zosia, — moja ciotka do magnatów nie należy, stara siedziba szlachecka w Szumlance jest cichem wiejskiem ustroniem, niemającem nawet pretensyi do arystokratycznych pałaców; zresztą Ela jest tak dobrą i rozsądną, że pan nie może się chyba obawiać dla niej żadnych złych wpływów.
— Janie!... — zawołał nagle głos cichy z kąta pokoju — zrób to, o co cię ona prosi! Dobra jest i pewno chce czegoś dobrego! Nie sprzeciwiaj się, bracie. Młodzi zawsze mają racyę!
Ten dziwny a niespodzianie rzucony paradoks wywołał uśmiech na usta obecnych, a Zosia, zupełnie już nie okazując lęku, poskoczyła ku zagłębionemu w półcieniu Hilaremu.
— Dobry panie Hilary! — zawołała, ściskając jego długie, kościste palce — dziękuję panu, że pan jest moim sprzymierzeńcem, dziękuję!....
— Powiesz Alinie, że mnie widziałaś i że czekam na nią?... — szepnął, wpatrzony w Zofię błagalnie, zatrzymując jej rękę w swej dłoni.
— Powiem, powiem — mówiła szybko Zosia, którą znów strach jakiś mimowolny ogarnął wobec uparcie utkwionego w nią spojrzenia. — Powiem, że pan jest dobry i bardzo nieszczęśliwy... i ona przyjdzie do pana....
— Bardzo, bardzo nieszczęśliwy! — powtórzył jak echo — i ona przyjdzie, przyjść musi nieza-