Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Onby mi to wytłómaczył...
Więcej teraz niż kiedykolwiek przygniatała ją filisterska, małomiasteczkowa atmosfera, to życie zwężone do możliwie ciasnych granic, brak wszelkich ideałów społecznych — wszystko raziło jej naturę wysubtelnioną i przygniatało moralnie. Nie widziała jednak żadnego możliwego punktu wyjścia i życie jej zmieniało się w powolną wegetacyę.
Tak minął rok cały, żadnych zmian nie przynosząc z sobą. Z ubocznych, mało ją zresztą obchodzących faktów najwięcej hałasu wywołało huczne wesele panny Skalskiej.
Eliza była zaproszoną, nawet Zosia chciała, by druchną jej była; wymówiła się jednak, tłómacząc się chorobą ojca.
I rzeczywiście, jakby przeznaczeniem Elizy było wciąż pielęgnować kogoś chorego w rodzinie: z dniem każdym ojciec więcej zapadał na zdrowiu. Wezwany lekarz skonstatował wadę serca.
Ze szczerą radością zato powitała Eliza dobrą ciocię Zuzię, która na wesele Zosi przybyła.
Od niej dowiedziała się, że Stefan ukończył nauki i że się ze Stasią Cembrzycką zaręczył. Po ślubie mieli zamieszkać w Warszawie, gdzie Stefan będzie miał posadę, przytem na polu literackiem dalej pracować zamyśla. Pani Wołoknicka wzięła dla Stasi pod Warszawą w dzierżawę ogród warzywny, z którego młoda ogro-