Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A Elizie dom rodzinny, Szumlanka, wszystkie tak świeżo przebyte wrażenia wydawały się teraz odległe, jak gdyby lata całe ją od tej przeszłości dzieliły. I ona czuła się dobrze w tym dziwnym, malutkim światku, który stanowił niby oazę, rzuconą na krańcu dalekim, oazę swojską, urokiem poezyi owianą. Czuła się nie tylko gościem drogim i pożądanym, ale opiekunką, pod okiem której brat ożył na nowo, odzyskawszy w niej ciepło rodzinnego ogniska.
Nawet nie wspominała, jak dawniej, z żalem o swych małych przyjaciołach, Kasiuni i Władku, gdy tu miała do pielęgnowania całą wesołą trójkę dzieciaków ubogiego ślusarza, z któremi matka chorowita rady dać sobie nie mogła. Tadeusz, zanim go zmogła choroba, zaczął starszego chłopaka uczyć rzytać.
Ela z przyjemnością ten obowiązek w dalszym ciągu na siebie wzięła. Dziewczęta pod jej kierunkiem szybko się uczyły. Śpiewała im przeróżne piosenki, uczyła bajek, czasem zaś bawiła się z niemi z takim zapałem, jak gdyby się w owych chwilach w malutką przeistaczała dziewczynkę. Od Zosi jeden list tylko miała dotąd. Z niego dowiedziała się, iż panie Skalskie opuściły Szumlankę, że Stefan na uniwersytet wyjechał, ale Brzezika p. Wodzianiecki skłonił do pozostania na rok w Czerninie, nadzwyczaj korzystne zaproponowawszy warunki M-lle Julie wyjechała po burzliwej z panią Me-