Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się szczeliny, rozszerzają coraz bardziej, oddalając od siebie to wszystko, co przed chwilą było blizkiem, łącznem.
I ból mu sprawiała ta rozterka.
Pomiędzy paniami Skalskiemi i Elizą zapanował też chłód pewien. Ela nie poczuwała się do żadnej winy, jednak wiedziała, iż hr. Michał, wyróżniając ją, tem samem rzucił ów cień na serdeczny, niczem dotąd niezamącony stosunek jej z Zosią.
Było to niby nic, a jednak cień istniał niewątpliwie. Szczególniej w postępowaniu pani Skalskiej oziębłość wielka uczuwać się dawała.
— Stanowczo, Eliza „te fait ombrage“ — rzekła raz do córki, — wolałabym, abyś miała przyjaciółkę, której mniejby chodziło o kokietowanie i odbijanie ci konkurentów. Przecież taka Horoszkiewiczówna nie powinna sobie nabijać głowy takim hrabią Morlińskim; swoją drogą swemi minkami „de Sainte Nitouche“ ogromnie go od razu za serce chwyciła. Ty zaś bez wątpienia podobałaś mu się z początku, ale nie umiałaś jakoś utrzymać w nim tego nastroju...
— Więc cóż, według mamy, miałam robić? — zawołała Zosia niecierpliwie — prawić mu może komplimenta i czułości?... Udawać rozkochaną?... Czy też trzymać się z daleka, cedzić słówka przez zęby, lub rumienić się o byle co, jak Eliza?... Bo ja, doprawdy, nie rozumiem, czego