Strona:Narcyza Żmichowska - Prządki.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zasmucał. Petroneli zaś bardzo szło o to, żeby prędko przejść do bajek, bo w bajkach nie było nad nią bieglejszej. Pamiętam ją dziś jeszcze — wysoka, silna, przy ciężkiej pracy z najmocniejszymi parobkami szła nieraz w zawody. Miała czarne włosy, czoło w skroniach szerokie, pod dwiema równo zakreślonemi brwiami niebieskie, pociągłe oczy, twarz kościstą, okrągłą, dobrze słońcem zrumienioną, a w świeżych, jak korale, ustach rząd takich równych, takich białych zębów, żeby je niejedna wielka pani, gdyby można było, dukatami odkupiła. Petronela śmiała się też często, i mówiono, że nietylko do swego męża, ale — kto wie? — może przez zazdrość tak gadały kobiety, bo w całej wsi ona za najpiękniejszą uchodziła. Czemużby między wieśniaczkami lepiej było, niż na całym świecie? Och! ja wcale na ich korzyść kłamać nie chcę, ja prawdę zawsze i o wszystkiem powiem, a jak nie dadzą prawdy mówić — wielka rzecz — to zamilczę. — Bądź co bądź, kowalka zawsze bardzo moralne opowiadała bajki i najczęściej z nową jaką przyszła na wieczorynkę. Zwykle ustępowała pierwszeństwa mniej wprawnym, dopiero, gdy one wyczerpnęły już zwyczajne powieści o czarownicach, o zaklętych księżniczkach, o sygnetach, o dwóch braciach mądrych a trzecim głupim, który zawsze lepiej, niż mądrzy, wychodził, wtenczas odzywała się kowalka, i wszyscy jej z największą słuchali uwagą. A kiedy przyszło mówić o strachach, to aż się zimno robiło, jakie to opowiadała cuda, gdyż trzeba jeszcze dodać, że strachy były jakby osobnym rozdziałem każdego