Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jednego dnia pamiętam, gdyśmy wyszli z mamą na przechadzkę, ujrzeliśmy przy krzyżu pode wsią wielkie zbiegowisko, szczególniej kobiet i dzieci. W pośrodku staruszka jakaś, dość krzepka jeszcze, dość nawet porządnie przyodziana, na ziemi siedząc, rzewnemi łzami gorzkie skargi zawodziła; przy niej leżał mały węzełek i gruby kij podróżny. Opowiadała, że ją własna córka z domu wypędziła o tym żebraczym kiju na świat szeroki, obcy.
— Boże! mój Boże! czegóż ja dożyłam — wyrzekało biedactwo; — miałam taką porządną gospodarkę, miałam skrzynkę pełną chust nowiuteńkich, słoninę, i krupy i co gęba zachciała w komorze, wszystko jej i zięciowi oddałam, a teraz mi kawałka chleba na starość żałuje!
Brzmią jeszcze w uszach moich te wykrzykniki zgrozy i oburzenia, które towarzyszyły prostym żalom pokrzywdzonej matki.
— Jezu Chryste! toć to chyba Boga w sercu nie mają. A toć się skarania Pańskiego nie boją. Czy to przy pacierzu nie mówią: „czcij ojca twego i matkę twoją?“ Jakto? i nikt się za wami nie ujął? Dyć to pomsta Boska dosięgnie ludzi, którzy na takie pogaństwa obojętnie patrzą!
To pewna, że słuchający obojętnie nie patrzyli; stary Szymon coś w rękę podróżnej wcisnął, jedna gospodyni do siebie na nocleg ją zaprosiła, inna dzbanuszek mleka przyniosła, krajanki sera i chleba sypały się jak z rogu obfitości; nawet moja przyjaciółka Magdeczka obwarzanek na ofiarę złożyła. Nie przypominam sobie, jak się to wszystko skończyło, czy staruszka w Mielinku została, czy do córki wróciła, ale wiem, że ten wypadek na mieszkańcach wioski zrobił jakiejś nadzwyczajności wrażenie, wiem, że „opinja publiczna“ silnie była nim za-