Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najmniej, był i piękniejszym i lepszym od tego, który dzisiaj widuję, a choć się to nieprawdopodobnem zdawać może, powiem nawet, że zamożniejszy na zewnątrz wyglądał. Ile razy wzięto mnie do kościoła, nie mogłam się napatrzeć pięknym strojom zebranej gromadki; kobiety zamężne miały takie sute jedwabne chustki na głowach, takie wzorzyste fartuchy, takie jubki sukienne z barankowym albo lisim kołnierzem ogromnym, dziewczęta jak łanie wyglądały w jaskrawych gorsetach, w kwiecistych spódnicach, z mnóstwem korali, paciorek na szyi, z mnóstwem wstążek na głowie.
Niektóre nosiły w kształcie wysokiego djademu czółka aksamitne, szychem obszyte, kwiatami przybrane; ja bo się zachwycałam temi czółkami! Koniecznie raz prosiłam mamy, żeby mi wiejski ubiór sprawiła; mama tem jedynie mi wyperswadowała gorące życzenie moje, że to byłoby zapiękne dla mnie i gdybym weszła między inne panienki, wszyscyby na mnie jak na dziwowisko jakie patrzyli. A młode chłopaki jak dziarsko wyglądały w swoich świtach popielatych, różnobarwnemi pasami ściągniętych, z czerwoną zadzierżką przy białym kołnierzu od koszuli, z szafirowemi wiązaniami przy okrągłych barankowych czapach! Zachowanie się ich było także, o ile pamiętam, gładsze daleko i przyzwoitsze; ani klątw tylu, ani grubych wyrazów i żartów przez cały ciąg pobytu mego w Mielinku nie słyszałam, ile o trzydzieści lat później, gdy mi się zdarzyło ucho puścić na dziedzińcowe lub czeladnej izby gwary. Między sobą zgodniej żyli, chętniej sobie pomagali; kradli pana i księdza, ale rzadko jeden drugiemu co ukradł. Występki, z któremi się dzisiaj raz po raz spotykamy, wówczas jeszcze do osobliwości się liczyły, lepiej się obchodzono ze starymi rodzicami.