Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jęta, bo przez kilka dni ciągle jakieś nowe szczegóły o złej córce i wypędzonej matce do dworu przynoszono.
Nie byłaż to dla nas dobra nauka, ta nauka ogólnego wstrętu do czynów nieludzkich i zbrodniczych? Może niejedna, równie użyteczna, w serca tą samą drogą się przedostała, tylko zapomniana, niewyróżniona, rozpłynęła się w żyłach, a śladu jej w wielu poczciwych chęciach i szlachetnych dążnościach nie można było później rozeznać. Co do mnie, żałuję bardzo, że ze dwa lata dłużej nie pociągnęła się ta bezświadoma moja edukacja; co do Józia jednak, atmosferyczne prądy choćby najzdrowszych wpływów były już trochę niedostateczne. Książkowe postępy jego nie dosięgały lat, sił i wzrostu. Matka codziennie czytać mu i pisać przy sobie kazała, uczył się z nią rachunków i słówek francuskich; wuj Kazimierz nawet odszukał jakiejś starej łacińskiej książki i powtarzał z nim od czasu do czasu: terra est rotunda, albo skandował deklinacje i konjugacje, wszystko to jednak szło dorywczo, bez ładu, bez metody żadnej, z małą korzyścią, a wielkim trudem dla ucznia, który się codzień więcej do wszelkiej drukowanej i pisanej litery zniechęcał. Matka, powagą słów kapitana Paszkowskiego się osłaniając, ponieważ przyjąć nie mogła tak doskonałego nauczyciela, jak go sobie w swej wyobraźni przedstawiała, wolała żadnego nie przyjmować: tymczasem Józiowi na dziesiąty rok się przesunęło, potrzeba szkolnej karności coraz silniej otaczającym go czuć się dawała; zapewne w końcu źle przygotowany, rozpieszczony, biedny chłopiec do najbliższych w sąsiedztwie szkół powiatowychby poszedł, gdyby... gdyby nie panna Malwina Stopkowska. Panna Malwina Stopkowska w kilka miesięcy po naszym przyjeździe do Mielinka, zjawiła się jako gwiazda pierwszej wielkości na horyzoncie tamtejszej okolicy. Ojciec