Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i braciszka mojego, troskliwość otaczających i te chwile radości niespodziewanej, którą mi Józio zgotował.
Ah! jak to wówczas przy matce dobrze było i chorować. Już to matka nasza prawdziwy talent miała do wywołania z serc obojętnych nawet jakiegoś wyższego uczucia dla tych, których mama kochała; czyniła to bez rozmysłu, bez oznaczonego z góry celu i planu, ot — poprostu siłą prawdy wewnętrznej, magnetyzmem własnej miłości. Nigdy zapewne nie powiedziała sobie, że trzeba w sercach dzieci braterskie przywiązanie gruntować, a jednak wiem z pewnością, że jej wpływom, zbyt krótko, niestety, działającym, oboje z bratem zawdzięczaliśmy tak długą trwałość wzajemnego między nami stosunku.
Powiadają, że jeżeli szczera miłość rodziców złączyła w małżeństwo, to zawsze zobopólne przywiązanie dzieci ich potem łączy. Nie idzie tu nawet o miłość doskonałą, o niezachwianą wierność, o zgodę wzorową szlachetnych zasad, przekonań i dążności — takie ideały zostawiają się wyższym, już ucywilizowanym naturom do urzeczywistnienia — idzie tylko o miłość nader przystępną, o miłość obustronnego pociągu i przez całe życie obustronnego upodobania; mogą się wtedy zdarzać chwilowe nieporozumienia, może nie być wspólności pojęć, równości w zdolnościach i w wykształceniu towarzyskiem — byle w organizmie została ta skłonność, silniejsza od wszelkich rozkapryszonej woli obłędów, nad wszelką zmiennością górująca, stalsza od wszelkich niestałości, już ona starczyć może do zapewnienia młodszej generacji bogatszego w serdeczne skarby dziedzictwa. Istotnie widziałam sama różne tego przykłady; najbliższym zaraz był przykład naszych wujów i ciotek. Ojciec lekkomyślny, matka niesprawiedliwą między niemi czyniąca różnicę,