Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

działam nędzę tak okropną, a taką upozorowaną jeszcze. Rozpaczająca wdowa miała dość porządne ubranie, ściany były czyste i podłoga schludnie zamieciona; zresztą brak wszelkich sprzętów, została jedna tylko kolebka chłopczyny. Jak się później od matki dowiedziałam, i ta już miała raz iść na sprzedaż, ale dziecko przywiązało się do niej; miało już tyle pojęcia, że broniło swojej własności. Kiedy ojciec chciał wynosić, zaczęło krzyczeć i płakać — a ojciec — ten niezaradny ślamazarnik według pani kupcowej, już o sprzedawaniu kołyski nigdy więcej nie pomyślał, tylko pomyślał o śmierci. O Boże, mój Boże! gdybym dniem pierwej była się z nim spotkała! gdyby on mógł był wiedzieć, że się od kilku dni z dwudziestoma dukatami dla wsparcia którego z potrzebujących noszę... gdyby jedno gdyby, a życie człowieka uratowane, rodzina ocalona, środek dalszej pracy zapewniony. Myślałam, że mi się serce rozgniecie pod ciężarem tego „gdyby“; zdawało mi się, że jestem w dalekim lecz niemniej prostym stosunku winną zgonu tego samobójcy. Jeszcze raz serdeczniej, troskliwiej zajęłam się losem jego wdowy. Lokaja i pannę służącą rozesłałam na skupowanie potrzebniejszych rzeczy; sama zostałam z biedną kobietą i tuliłam dziecię zgłodniałe, a nadzwykłem zbiegowiskiem przestraszone jeszcze. Musiało być pełnem współczucia i ożywczej siły serce moje, kiedy po odejściu cudzych ludzi, przy mnie, na głos mej pociechy, kobieta ciągle pierwej martwa jak kamień, lub gwałtowna jak wściekłość w boleści swojej, zaczęła zwolna opamiętywać się, uspokajać aż wreszcie suche jej oczy cichemi łzami zapłakały i razem ze mną pomodlić się mogła. Trochę późno dnia tego wróciłam do domu. Matka surowo mnie przyjęła, lecz gdyśmy ze służącą zdarzenie całe opowiedziały, pod wpływem