Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciasny więc trzewik mi dokucza, ale pominięta sposobność; nie mojej nogi żałuję, ale żałuję owej myśli, owego spojrzenia, owego dźwięku, owych wszystkich uciech, któremi przykre wrażenie zastąpićbym pragnęła — stąd moje skąpstwo na chwile i minuty. Ludzie w salonach nie domyślają się nawet takiej fatalnej skłonności; według ich zdania, piękna jestem, więc z obowiązku oglądaną i nudzoną być muszę. Och! gdyby młode, przystojne tylko panienki mogły pojąć, jak wielkich używają przywilejów, jaka swoboda im zapewniona przy każdem przejściu ulicy, na każdem widowisku teatralnem i na każdym balu, ile godzin zyskują w ciągu całej swojej młodości, ile ich biorą pod dowolne rozporządzenie dla ukochanych i upodobanych swoich — doprawdy, żadna nigdy piękności drugiej nie zazdrościłaby kobiecie, a jednak zdarza się, że i ta kropelka żółci do szklanki octu wsączoną nieraz bywa!...
Takie są moje zyski z pierwszego daru losu, z piękności. Prócz piękności, mam jeszcze posag miljonowy, jestem bogata! — zobaczy pani, jakiem dla mnie szczęściem bogactwo.
Sukien pełne szafy, branzoletek, pierścionków, spinek kosztownych pełne pudełka, koronek i batystów szuflady komód pełne. Pani się zdaje teraz, że Djogenesową zacznę udawać obojętność. Nie — ja wcale strojami nie gardzę — wielką znajduję przyjemność w doborze odpowiedniej chwilowemu zachceniu tualety, mam nawet bardzo urozmaicone pod tym względem fantazje. Są dni, w których przepadam za zielonym kolorem, są godziny, w którychbym czarnej sukni na prośby niczyje nie zdjęła. Są niedziele, w których biało tylko ubraną być mogę. Mniejwięcej zimą lubię jaskrawsze barwy, latem ciemniejsze lub bledsze; jak się raz jednak z wszyst-