Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiemi fantazjami arytmetycznie porachowałam, okazało się, że od zielonych do dzikich mogłabym bardzo łatwo dwunastoma sukniami zadość im uczynić — tak się też składa, że przewyżka zazwyczaj leży sobie spokojnie, a dopiero gdy z mody wyjdzie, matka dla niej dalszą przyszłość obmyśla. Co do świecideł złotych i kamiennych, nie wiem dlaczego znieść ich na sobie nie mogę. Czasem lubię się bawić klejnocikami, jak za błogosławionej pamięci mojej niańki ukradkiem w piasku bawić się lubiłam; ale niech tylko do czoła, do uszu, do ręki przymierzę, natychmiast wstręt mię ogarnia, bo sobie przypominam różne w jakiejś książce przed laty oglądane hindostańskie bałwanki. Mam tylko pewien pierścionek z opalem i z djamencikiem szpileczkę, które mi nie zawadzają wcale; pierścionek dostałam od ojca, szpileczkę wybrała mi swoim gustem Urszulka, jedyna poczciwa dusza, co mię poczciwie kochała; napiszę o niej w dalszym ciągu listu, teraz jeszcze muszę sumienny bilans między majątkiem a przyjemnościami życia mojego ułożyć. Już pani widziała, że pod względem wszelkich domowych ruchomości bez trzech czwartych obeszłabym się wygodnie, cała resztująca masa jest dla mnie jakoby nie była; na użycie zostaje mi czczy tytuł właścicielki; a kiedy mówię, że czczy i próżny zupełnie, to dlatego, bo mi nie nadaje praw kodeksem napoleońskim zawarowanych. Nad własnością moją ja nie mam władzy żadnej; nie mogę jej za okno wyrzucić, nie mogę tak jak mi się podoba nią rozporządzić. Chociaż jestem pełnoletnią według urzędowych przepisów, zawsze jednak to wszystko, co niby moje, do matki rzeczywiście należy. Jeszcze nigdy w życiu mem nie ośmieliłam się matce przełożyć, że to, czego wszyscy pragną, mnie jest zupełnie niepotrzebnem, a to, co chwalą i cenią, mieć się podoba. Do in-