Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tne różnice naszego wzajemnego położenia stanowczym konturem oznaczyć. Biedna nietrafna! zamiast siebie najpierw dać poznać, zaczęłam od tego, co mi już w pani było znanem; niespodziewanie przez nią rzucone pytanie wysadziło mię trochę z kolei, drugostronnie jednak pomogło do szybszego biegu; tak się zapędziłam, iż pomijając przygotowawcze objaśnienia, postronne szczegóły, oparłam się jednym rzutem o końcowy, najważniejszy dla mnie szczegół, o kwestję odwagi przeciw towarzyskiemu szyderstwu.
— Ludzie żartują z kobiet uczonych, a jednak pani się uczy i wcale jakoś ludziom nie zawadza. Mnie, przy każdej chęci gruntowniejszego zgłębienia rozpierzchłych i bezwładnych wiadomostek, któremi nie wiedzieć poco karmiono mię w dzieciństwie, przy każdem dziele trochę poważniejszej treści, przy każdym nieomal kajecie z wypisami straszono zaraz parą granatowych pończoch, komedją Moliera i rutką, co ją będę do późnego wieku siała; pani, przeciwnie, stanęłaś przy nauce, jak przy dziedzicznem prawie swojem — „nie lękam się śmieszności!“ Ach! powiedz mi, jakim to cudem wyrobić w sobie można; wskaż mi zaklęcie, powierz tajemnicę, która cię tak silną i swobodną wobec całego świata czyni! Chcesz wstać, to wstajesz, chcesz się przejść, to bierzesz panią Felicję pod rękę i przechadzasz dowoli, chcesz tańczyć, tańczysz; nie chcesz tańczyć, odmawiasz; podoba ci się czyja rozmowa, to ją przedłużasz na godziny, a nikt się nie dziwi; podoba się jaki mężczyzna, to go raz i drugi w mazurze wybierasz, a nikt stąd żadnych wniosków nie ciągnie; przypatrujesz się pięknemu obrazowi, lub rzeźbie znakomitej, nigdy sobie zegarkiem czasu nie mierzysz, wolno ci patrzeć „zadługo“, wolno o całem gronie współpatrzących zapomnieć, słuchasz muzyki, nie