Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nakazowych linijek; żeby więc ośmielić młodą i niezwyczajną tego rzemiosła nauczycielkę, wesoło ją do udzielenia mi przestrogi zachęciłam.
— Daję ci słowo, Feluniu, gniewać się na ciebie nie będę, choćbyś mi najostrzejszą i najkwaśniejszą prawdę powiedziała.
— Pamiętaj, pamiętaj, Kaziu; powiem ci zupełną prawdę o wszystkiem, jak było. Oto na kilka dni przed balem zwierzyłam się pani Michalinie — ma się rozumieć, wyszło to na jedno jak gdybym ogłosiła w pismach publicznych. Pani Michalina żyje ze wszystkiemi koterjami, które się ma dzisiejszym balu potrącały. Widuje księżnę ***, kocha się serdecznie z radczynią *, a ten pan w niebieskich okularach, to jej przyjaciel od serca.
— Mniejsza o przyjaciół pani Michaliny; powiedz mi prędko z czego jej się zwierzyłaś?
— Z tego, że ty, Kazimiero, po grecku doskonale umiesz.
— Och! niegodziwa!
— Dałaś słowo, że się gniewać nie będziesz; ja przecież powiedziałam, żeś ty i w łacinie biegła, lecz że masz jakąś słabość do greczyzny, że to twoje upodobanie najmilsze, twoja namiętność.
— Feluniu! i nie zastanowiłaś się nawet, jak taka plotka w opinji świata na wieki zgubić mnie mogła?
— Ba! uprzedziłam panią Michalinę, że jesteś skromna jak fijołek i że tego, co umiesz wcale po tobie nie znać.
— Teraz już wszystko rozumiem; już się nawet zarzutom i kolcom Białej Róży nie dziwię; owszem, zdumiewam się nad pobłażliwością tych panów, że mię do tańca brać chcieli.
— Każdego pierwej mój mąż zapewnił, iż go na