Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mój tancerz przy początku rozmowy. Może to zwyczaj taki, może tegoroczna moda?
Felunia odpowiedzieć mi nie mogła, bo się aż zanosiła od śmiechu.
— Biedna dziewczyno! — zawołała nakoniec, gdy ją paroksyzm ominął — więc nie domyślasz się nawet, dlaczego wszyscy jedno i to samo powtarzali pytanie? Nie domyślasz się, dlaczego pierwszy kontredans cię chybił? nie domyślasz, skąd podziwienie twojej Białej Róży wypłynęło? A ty sama, proszę cię, jakiego wrażeniabyś doświadczyła, gdyby nasz pergaminowy pan R*** do mazurka stanął w parze i zaczął dziarsko hołubce wywijać?
Pan R*** był najuczeńszym i najpoważniejszym z całej za-suwałkowskiej okolicy człowiekiem. Szczególniej słynął, jako helenista zagorzały. Ojciec nasz mówił o nim, że nietylko wie, co Homer śpiewał, ale to nawet, co Homer myślał sobie, śpiewając Iljadę, Odysseę i t. d. Przypuszczenie Feluni bardzo mi się zabawnem wydało, mimowolnie się rozśmiałam także, ale broniąc praw ogółu:
— Gdybym nawet pana R. w mazurku zobaczyła — rzekłam po chwili — tobym sobie przypomniała, że i król Dawid przed arką raz tańczył. Jednakże nie mąć mi w głowie, co za stosunek między mną a szanownym filologiem z jednej, między mną a balowymi gośćmi z drugiej strony być może?
— No, to chyba muszę ci wytłumaczyć, lecz daj mi słowo, że się nie rozgniewasz. — Felunia prośbę swoją tak szczerym i przyjacielskim tonem wyraziła, iż się zaczęłam jakiegoś napomnienia, jakiejś uwagi względem towarzyskich „konwenansów“ spodziewać. Nieświadomie mogłam przekroczyć wiele bardzo zakazowych lub