Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Strasznie długobym ci musiała tłumaczyć, że się nikogo w ten sposób kochać nie godzi, ale wróćmy się lepiej do przygotowanej niespodzianki. Powiedz mi, Salusiu, czy to już nie będzie jaki obraz prześliczny?
— Nieszczęśliważ moja godzina, że się z tą niespodzianką wygadałam; jak pani zacznie Bóg wie co wyobrażać sobie, tak później tem, co dostanie, nawet się nie ucieszy, jestem pewna.
— Czy słyszysz, Urszulko? wcale trafne przypuszczenie! W tym razie jednak biorę na siebie, aby mu kłamstwo zadać wierutne. Przyrzekam ci wobec świadka, moja Salusiu, że się ucieszę dobrą chęcią pana Maurycego, choćby mi tylko stołeczek pod nogi ofiarował.
— A gdyby wyżej sięgnął — tak coś do okna?
— Do okna? wiem, wiem już teraz, pewnie bluszczu mi się wystarał.
— No, to przecież pani zgadła, choć ja nie powiedziałam; a gdyby pani wiedziała, jakie śliczne bluszcze! — bo to nie jeden, kilka ich tam z doniczek przesadził w taką długą, jak szerokość framugi skrzyneczkę, dodał im siatkę z cieniutkich pręcików, wzniósł na parę łokci w górę, a później znów ku dołowi przegiął wolno spuszczające się gałązki — istna firanka liściowa!
— Ach! już widzę jak to pięknie będzie! Niech tylko Moryś przyniesie swój podarunek, pewnie że go z wdzięcznością przyjmę, nawet by ciebie, Salusiu, od podejrzeń uwolnić, klasnę w ręce i zadziwię się, jakgdybyś mi o niczem nie wspominała nigdy.
— Bo ja też nie wspomniałam o bluszczu ani słowa; przyszłam tylko przestrzec, że kąpiel stygnie.
— Masz słuszność, idźmy prędzej — rzekła Augusta, szybko ze swojej miękkiej otomanki się podnosząc.
— Idźmy prędko! — powtórzyła Urszula i wszyst-