Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stawionej lampy. W mojej duszy, w moim losie niemniej trochę, niż w tej pustelni teraz, gdy ogień zapomniany przygasa (tak). Sama sobie zostawiona, mogłabym się potrącić, zaczepić, rozbić, upaść i nogę złamać; ale wniosłam moją Urszulę: jasno się zrobiło i wszystko widzę, a mnie tego najpierwej potrzeba: dobrze widzieć. Czyż to ja z pewnością wiem kto Samuel? czyż wiem kto Seweryn? Jeden zdaje mi się taki wysoki, jak góra Mont-Blanc przynajmniej, drugi taki świecący, błyszczący, jak meteor. A może jeden jest tylko długim, ukośnie pod światło księżyca padającym jakiego pieńka cieniem; może drugi jest próchnem albo fosforycznym wyziewem... Fiat lux — światło się stanie i zaraz prawda wszystkiego wyjdzie, jak oliwa, na wierzch.
— Wiesz co, Guciu, że jednakbym za całą piękność twoją, bo już nie mówię za twoje miljony — łatwiej bez miljonów obejść się kobiecie — ale za piękność ową klasyczną, nienaganną, wzorową, za tę piękność nawet nie podjęłabym się żyć z takiemi ideałami w głowie, a z takiem ciągłem zastrzeżeniem w sercu. „To olbrzym! — kto wie, czy nie karzeł? To djament! — kto wie, czy nie mika? To mój artysta! — kto wie, czy nie głupiec?“ I mieć tak każde wrażenie na dwa zupełnie sprzeczne głosy rozłożonem! Istotnie, chyba musiałabym oszaleć.
— Mnie się nie zbiera jeszcze na szaleństwo. Od dzieciństwa przykładam się do tej kociej muzyki, wtórującej najpyszniejszemu oratorio. Wprawa cudów dokazuje — dlatego przy zdrowych zmysłach się uchowałam; ale że mi często okropnie smutno bywa, tego się nie wypieram, i gdyby mi kto pomógł do przygłuszenia nieznośnego moich szyderstw charivari, gdybym z czyjej łaski choć dzień jeden przeżyła harmonijną, bez dysonansów pieśnią! — oh! złota Urszulko, jakbym ja to ko-