Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chała mego dobroczyńcę! Jeśli Samuel jest rzeczywistością...
W tem pode drzwiami lekkie stukanie słyszeć się dało. Augusta brwi zmarszczyła, uniosła się na jednym łokciu i z najwyższą niecierpliwością:
— Któż tam znowu? — krzyknęła.
— A to, proszę pani, kąpiel już dawno zrobiona i stygnie — odezwał się cieniutki, czysty, jak srebrnego dzwoneczka głosik.
— Szkaradna nudnica! — zawołała jeszcze z podobnem pierwszem uniesieniem: lecz nagle niby coś sobie przypominając. Augusta wróciła się do Urszuli i trochę ciszej dodała: — Dobrze jednak, że przychodzi, zaraz ci Morysia w spódniczce i z długim warkoczem przedstawię. Panno Salomeo, prosimy! — zawołała znów podniesionym, lecz bardzo uprzejmym tonem.
Na to wezwanie uchyliła się wisząca przede drzwiami zasłona i do owej ciemno-zielonej rotundy, między białą jak łabędź Augustę, a pół-żałobną, nakształt jaskółki, Urszulę, wleciało trzecie stworzonko, młode, jaskrawe, trzpiotliwe, ubiorem i zwinnością zupełnie krasce naszych borów podobne. Według naszkicowanego przez Augustę portretu, Salusia miała trochę zadarty nosek, czarne oczy, świeże i pełne usteczka, a płeć bodaj czy nie zanadto po cygańsku śniadą; wcale to jednak nie raziło w jej powierzchowności, i owszem, przy tej azjatyckiej cerze jeszcze wydatniej rozkwitały pełne czerstwości, żywe jak kwiat granatu rumieńce, a przy tych rumieńcach znowu lekko sinawe półkola pod oczami zakreślone zdawały się być dla podwyższenia blasku tryskających płomykami spojrzeń umyślnie i z wielką starannością przez jakiegoś znakomitego malarza odcieniowane. Po obu stronach tak bogatej kolorytem, niena-