Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I kiedyż w liście napiszesz? Czy doprawdy napiszesz?
— Napiszę, Guciu, napiszę bajeczkę, obrazki powklejam i dam na gwiazdkę mojej rozpieszczonej jedynaczce. A teraz niech na tem poprzestanie, że kiedy mnie było lepiej na świecie, kiedy ja byłam szczęśliwa, to przygarnęłam sercem smutniejszego od siebie; kiedy zaś jemu potem zaczęło być lepiej niż mnie, on odszedł sobie daleko...
— Ależ to była nikczemność z jego strony, Urszulko! Jakże ty mogłaś, znając go, czy nie znając, nikczemnika pokochać? Oh! wiem, wiem, że nie mamy prawa wyboru; lecz natomiast musi być pewne tożgatunkowości, a przynajmniej równoległości prawo, na mocy którego róża kocha słowika lub motyla — jak śpiewają poeci — lecz biała lilja nigdy żaby nie kochała.
— Między nami mówiąc, Augusto, nie przysięgłabym za lilją — ostateczne sprzeczności najwięcej czasem pociągu mają ku sobie; lecz my nawet nie byliśmy ostatecznemi sprzecznościami, ani ja lilją, ani on żabą: i owszem, z wielu względów można go do znakomitszych ludzi policzyć. Rzetelny jak książki kupieckie, rozumny jak bibljoteka. Gdyby mu kto powiedział, nie obwijając w bawełnę — „Kochałeś Urszulę, póki była bogatszą od ciebie, a przestałeś ją kochać, gdy sam od niej bogatszym być zacząłeś“ — wyobrażam sobie, jakby się zdziwił i rozgniewał, a przecież choćby to się dało z pieniędzy na moralne powody przetłumaczyć, zawsze prawdy środkowej jądrem te szkaradne, poziomo brzmiące słowa zostaną. Lecz dajmy pokój mojej nudnej historji; zaczęłaś mi sama o sobie ciekawszą trochę rozpowiadać — proszę o dalszy ciąg i słucham uważnie.