Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niom swoim zadrgnięcie: a toćby nie była miłością, Augusto. Oj, dziecko, dziecko z ciebie, tajemnic życia nieświadome! Co ty mistrza z kolibrem twoim, kolibra z szatanem pokusy rozdzielasz? Ukochany jest wszystkiem tobie, jest mistrzem i pisklęciem, jest Adamem i szatanem twojego raju. Słuchasz go, jak przeznaczenia; staraniem i tkliwością go otaczasz, jak Benjaminka duszy twojej; szalejesz nim, upajasz się, jak wyziewami delfickiej jaskini siedząca na trójnogu kapłanka. Nie lękaj się, żeby ci wtenczas jakieś niezużytkowane fantazje o inny przedmiot zajęcia się dopominały; stokroć prędzej ty sama poczujesz, że jest ciebie zamało, że jest w tobie za ubogo, że jest od ciebie niewystarczająco jeszcze. Bo miłość chłonie, miłość ogarnia, miłość przepełnia i znicestwia zarazem; gdyby trwać mogła, gdyby się nie zmieniała, nie psuła — toby chyba aż źle było... ludzieby zapomnieli, że: „Nie będziesz miał cudzych Bogów przedemną“.
— A widzisz, jak słusznie przeczułam, że mi wiele rzeczy nowych o tym przedmiocie powiesz! Kiedyś zaczęła, to dokończ. Urszulko, wytłumacz: dlaczego ty sobie przypomniałaś, co właśnie, według słów twoich, ludzie zapomniećby mogli?
— Dlaczego? Dlatego, że każdy, chcąc czy nie chcąc, swoim czy cudzym grzechem, katastrofą czy powolnem cierpieniem, utratą złudzeń czy ich wybujałością na grobie jakimś, lub na nieprzejrzanych rozstania obszarach, każdy prędzej czy później przypomnieć sobie musi. Tak Pan chciał, tak słudzy czynią, tak Opatrzność rozrządziła, tak się ludziom dzieje.
— Nie uciekajże mi w omówieniu, Urszulko — powiedz szczerze: z jakich wypadków chęć Pana i rozrządzenie Opatrzności pojąć mogłaś?