Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Prawdę powiedziałaś, doctissima, w tym mistycznym języku nie zrozumiemy się tak prędko; ja myślę, że kto niczego od ludzi nie wymaga, ten chyba najokropniej pogardzać nimi musi, i kiedy przestanę od nich wymagać datku wsparcia, siły, uczucia i szczęścia, kiedy przestanę sobie życzyć tej eterycznej, sercowej nagrody, wtenczas bądź pewną, moja droga, że nawet z tobą nie będzie mi się chciało... nawet o braku miłości rozmawiać.
— A wiesz, Guciu moja, co te wszystkie pretensje do świata i do ludzi założone znaczą?
— Zdaje mi się, że wiem, lecz i ty mów, Urszulko.
— Oto znaczą, że w twoim wieku powinnabyś się rozkochać, pójść za mąż, mieć dzieci, mieć cel życia, mieć światek swój własny, przez którybyś wszystkie światy planetarne i słoneczne zrozumiała natychmiast, w którymbyś wszystkich dopełniła obowiązków i wszystkie zaspokoiła wymagania.
Augusta na głos się rozśmiała.
— Dziękuję ci, Urszulko moja — rzekła, po ramieniu lekko ją uderzając — bardzo serdecznie ci dziękuję, że w ten sposób moją sprawę przedstawiasz; niezręczny jaki doktor medycyny byłby się mniej ozdobnie, a daleko surowiej wyraził. No, i cóż powiesz na to? ja się zgadzam z twoim wyrokiem. Przekonaj się najpierw, moja pani, że wyrazami ludzkiego dykcjonarza łatwo i nadzwyczaj rzetelnie rozmawiać się umiem.
— Kiedy tak jest, najjaśniejsza Guciu, śpiesz-że się, kochaj śmiało!
— Czy pana Filipa?
— Nie narzucam ci pana Filipa, bo go nie znam, choć zawsze waruję sobie, że mam prawo trochę więcej zajmującym od skreślonego przez ciebie portretu go znaleźć. Ty już przywykłaś do swego utworu obrazów i gdy ci