Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi ich ukochać! — a czego dziś nie pojmuję, to jutro zrozumiem, co mi się dzisiaj niepodobnem, to jutro najłatwiejszem do spełnienia wyda. Ukochać tylko, ukochać! Przyjdzie chwila natchnienia, objawią się cuda, stworzę siebie inaczej. Dziś wszystkie próby daremne; nie dowiduję, nie dostrzegam, nie umiem. Jedno mi do myśli nie przyjdzie, drugie wnet z głowy uleci, tego nie spotykam, o tamtem zapominam mimowolnie; każdy mój dobry uczynek, jak wiersz dobrego pisarza, jest konceptem, a nie jest poezją. Dziękuję ci za taką dobroczynność bez miłości.
— Gdybyś w całem rozdziwaczonem życiu twojem, Augusto, choć jedną chwilkę prawdą Bożą przeżyła, mogłabym się do tej chwilki odwołać, aby cię z gorączkowych marazmów na zdrowe powietrze wyprowadzić; lecz są rzeczy, o którychbyś słuchała, jak o żelaznym wilku. Zostawmy to na później, jak się cierpieniem lub szczęściem wyuczysz tego języka, którym ja mówić oddawna już przywykłam.
— Szanowna mistrzyni, toć na oswojenie potulnych uszu moich, racz mi choć słówko o tym żelaznym wilku w swoim djalekcie powiedzieć.
— Na oswojenie uszu powiem pięknej cudzoziemce takie na przykład wyrazy. Kto chce kochać w zachwycie płomiennym, w uweseleniu ducha i w nieba radościach, ten powinien kochać długo w oschłości, w tęsknocie, w niedbalstwie ziemi naszej. Powinien kochać, nie żądając ani od siebie samego, ani tembardziej od drugich, choćby najeteryczniejszej nagrody. Wzniesienie uczuć gorętszych i czystszych, łatwość, jasność, wszechwładność zawsze przytomnej sobie myśli: to jest korona miłości, to jest przedsmak ostatecznego zbawienia, ale to jeszcze nie miłość jest sama.