Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

udręczeń i pociech — rozbolały aż do bluźnierstwa ich męką, natchniony aż do proroctwa ich ukochaniem. Dalej, po drugiej stronie, od okna do kominka, jeszcze mniej spodziewane przedmioty zadziwionemu ukazywały się oku. Skrajne kolumny dźwigały w całych postaciach przedstawione dwie najczystsze dziejowej niewiasty uosobistnienia — bliższą była królowa Jadwiga, według pomysłu jakiegoś artysty, w królewskim płaszczu a cierniowej koronie, dalszą Joanna d’Arc, przerobiona z wersalskiego księżniczki Marji wzoru — obok tych pięknych ofiarnic ludzkości, więcej już zbliżone ku środkowi podstawy, dźwigały białe alabastrowe naczynia, w których, stosownie do pory roku, narcyze, lilie, białe róże lub białe kamelje, ale zawsze białe kwiaty w pełności swego życia, w świeżości swego blasku się rozwijały. Z pośrodka tych kwiatów nagle istna sprzeczność z resztą komnaty, urągowisko jej sybarytowskim wygodom, może groźba dla zbytku i próżniactwa, może błoga nadzieja dla marmurowych posągów i twarzy, symbol piołunny goryczy, a wiekuistego zbawienia, krzyż ogromny, wyższy od wszystkiego, nad wszystkiem, uroczyście ramiona swoje rozciągał, a byłto krzyż poprostu z dębowego drzewa wyżłobiony, nie zheblowany nawet, szorstki, trochę już żółkniejący i grubemi ćwiekami wbity do jednego z owych wielkich kamieni, które czasem na miedzach granicznych leżą.
To też pomimo wszelkich aksamitów, wezgłowi, kobierców — gdy rozpuszczano i szczelnie zesunięto draperje namiotowe, cała rotunda, w jednostajnej a ciemnej barwie swojej, z białemi jak duchy posągami, z tym nagim krzyżem od tła ponurej zieloności odstającym, cała rotunda mówimy — nagle, jak dekoracja teatralna, jak w oczach się mieniła i przybierała surowy jakiejś