Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najtkliwszego współczucia, o jedno prześlizgnięcie pióra byłaby już na przyjaźń i kochanie wpadła; szczęściem, że te wyrazy powagą uczuć i nawyknień rodzinnych przyodziane, jak na dnie serca, tak na dnie kałamarza bardzo głęboko leżą i niełatwo w rozmowie na usta, w pisaniu na papier się wydostają. Z tym małym wyjątkiem jednak, rozsypałam przed Białą Różą wszystkie perły mej życzliwości. Pokornie ją też przepraszałam za niewczesny żart Feluni i prosiłam, by mię z królestwa swego nie wypędzała, chociaż po łacinie tylko tyle rozumiem, ile rozumie każdy, co Dantego w oryginale studjował, a z greckiego języka znam jedynie alfabetyczne litery, przez porównanie z literami różnych słowiańskich narzeczy. Wkońcu jeszcze ważną bardzo zamieściłam prośbę:
„Chcesz ratować Augustę? mówiłam, o ile sobie przypominam, wyłączniej trochę do mojej Białej Róży; — chcesz ją ratować? ja ci szczerze dopomóc w tem pragnę; lecz ja sama, ja sobie zostawiona, to prawie nie ja, toby tylko pół-dusza i pół-rozum odzywały się do ciebie — a i ta dusza trochę twoją fantazją upojona, i ten półrozum trochę wpływem twoim owładnięty, nic nowego przynieśćby ci nie mogły. Daj mi się skupić w całości mego istnienia, daj mi nad przybywającym skarbem do mego życia cieszyć się razem z bratem moim i razem z bratem rozmyślać. Bo to widzisz, moja Biała Różo, Auguście przedewszystkiem dobrego i kochającego brata nie dostaje. Brat jaśniej niż kochanek, bezinteresowniej od najlepszego męża przedstawia siostrze swojej tę całą stronę męskiego świata, która jej do uzupełnienia pojęć, do starcia słabostek, do urzeczywistnienia kobiecych ideałów jest nieuchronnie potrzebną. Kobieta swemi dwoma oczami na świat patrząca, nigdy żadnego przedmiotu