Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nego niekiedy, mimo lat długich koleje, zawsze na duszy piętno takiej łączności niestartem zostanie i Bóg nas sądzić będzie według piętna owego. Istotnie, Kazimiero, mnie się zdaje, że namiętności i uczucia wszystkie o tyle w wieczność naszą przesiąkają, o ile właśnie charakter przywiązania noszą. Innym, by też najświetniejszym efemerydom naszego życia, wiemy co oddajemy; przywiązanie bierze z nas mnóstwo niedostrzeżonych żywiołów, daje nam mnóstwo niedowidzianych atomików, rozwija się na całej przestrzeni naszego X wewnętrznego i naszej indywidualności nieokreślonej; gdy się rozstawać przychodzi efemerydom, w każdej chwili możemy ich rachunek wylikwidować; gdy siła potemu, cofnąć stawkę, jaką się zaryzykowało; rozum, serce, dobre imię, szczęście lub swobodę — a przywiązanie? proszę, czy kto obliczyć potrafi gdzie niedobór, gdzie nadmiar, gdzie dług, gdzie pożyczka? Piasek z makiem się pomieszał — i cóż radzić na to?...
Ja tedy zaczęłam się do Edmundka przywiązywać; w zwyczaj mi weszło, że pożyczałam książek, że się zajmowałam tem, co mi po ich przeczytaniu mówił, że gdy u hrabiny goście się zebrali, to mu byłam opiekunką i znajomą jedyną. W zwyczaj mi weszło, że Edmundek rumienił się jak piwonja przy każdem naszem spotkaniu, że mię dwa razy krzywszym, niż innych, witał ukłonem, że często ręce składał i mówił: „Ach pani“; w zwyczaj mi weszło, że się wywiadywałam zwolna o jego zmartwieniach i kłopotach, o jego zamiarach i nadziejach, o upodobaniach i życzeniach najgorętszych: coraz częściej, coraz dłużej przemyśliwałam nad tem, jakby mu rękę podać, drogę życia wygładzić. — a tymczasem, kiedy mi się zdarzyło byle przyjemność drobniutką, byle niespodziankę mu zrobić, to doprawdy nie wiem, które z nas więcej się tem radowało. Na nieszczęście dnie za dniami