Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pracę Syzyfową, jego dzisiaj takie smutne, a jutro takie niepewne; upodobałam sobie w świeżości jego wspomnień chłopięcych, w miłości dla rodzicielskiego domku, nie zrażałam się nawet jego nieświadomością naiwną; a co najwięcej wartość jego w mych oczach podnosiło, to właśnie owa przy czytaniu wierszy lękliwość dziecinna i po rozmowie naszej dziecinna pociecha. Edmundek ze swoją głową, trochę podobną do bronzowych lewków, któremi niegdyś szuflady komód i różne sprzęty pokojowe zdobiono. Edmundek ze swojemi ruchami niezgrabnemi, ze swoim ukłonem na jeden bok zawsze przekręconym, wzruszał mię więcej niż pan Cezary z całą swoją olśniewającą pięknością. Nie powiem ci, że się w nim kochać zaczęłam, ale zaczęłam się do niego „przywiązywać“; jest to wyrażenie najlepiej określające pewną serję ludzkich stosunków. Zakochanie, uwielbienie, namiętność, sympatja zwykle więcej robią hałasu; to są jakieś głosy zuchwałe, które nas dręczą, mordują, rozbijają między niebem a piekłem, które pełno niosą z sobą wymagań, zarzutów, swarów. Przywiązanie zaś bywa ciche i nieznaczne, ale trwalsze od djamentu i od życia. Przywiązani jesteśmy do rodziny naszej, do matki, co nas na świat wydała, do mamki, która nas piersią swoją karmiła, do ziemi, na którejśmy wzrośli — dlaczego przywiązani? dowiemy się tego później — lecz nim się dowiemy, już każde włókno ciała naszego, każdy nerw zmysłów naszych i każda każdej myśli niteczka przywiąże się do niteczek z drugiego przedmiotu wysnutych i przejmie nas do pewnego stopnia tożsamością wspólnej natury. Może wściekłość huraganów pozrywać niteczki, mogą złe losy najsilniej do siebie przywiązane porozdzielać serca; nic wszakże potem natury zmienić nie zdoła i mimo przeciwności, mimo zaparcia nikczem-