Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

moją. Jak nie mogłam się rozstać z dzieciństwa wspomnieniem, jak nie mogłam odjąć z przeszłości tego, co się już zdarzyło, tak nie mogłam się rozstać z pewnemi przywyknieniami, odjąć sobie pewnego sposobu widzenia i sądzenia potocznych towarzyskiego życia wypadków. Szkaradna ta mieszanina bujnej wyobraźni a zimnej rozwagi, szalonych marzeń, a stałych jak prawa matematyczne zasad, przerodziła się we mnie w dziką i sztywną nieśmiałość, z której się dotychczas jeszcze nie otrząsnęłam i którą pani za dumę miljonowej dziedziczki wzięła.
Całe dwa lata, po oddaleniu się Urszulki w Warszawie i w Dreznie spędzone, liczą się do najnieszczęśliwszych lat mojej biografji: jednak ludzie mówią, że to lato wiosenne, szczęśliwe; rok siedmnasty, ośmnasty! rok pierwszych balów i ostatnich lekcyj; lata swobody zupełnej między obowiązkami uczennicy a obowiązkami żony i matki. Biedne moje lata młode, zwarzył je przymus, ucisnęła nuda, zatruło gorzkie szyderstwo! Tylkoż niech pani sobie nie wyobraża znowu, że byłam ciągle ofiarą surowej krytyki mej matki, lub wesołego dowcipu Djoniego. Och! wcale nie! Po znalezieniu tych nieszczęśliwych wierszy, postanowiłam bacznie nad sobą czuwać i żadne już dziwactwo z głębin duszy na jaw mi nie uciekło; lecz miałam innego wroga, sama w sobie nielitosnego szydercę nosiłam. Z łaski czy z dopuszczenia Bożego i mnie się trochę rozsądku dostało — ach! trochę tylko! Gdybym go miała tyle, ile moja matka, spokojna i zawsze umiarkowana, ile mój brat Djoni, złośliwy i wyrachowany, a choćby tyle co nasz współwychowanek Moryś! Pani go już na balu zauważyła: ten Moryś usłużny, zgrabny, ładniutki, on jest także po swojemu rozsądny; wszyscy u nas są rozsądni, aż do dziewczyny, która mi usługuje; wszyscy też na tem dobrze wychodzą; tylko