Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mienną!... Panna Kazimiera bardzoby mię dziś kochała, możebyśmy się dawniej już spotkały, może nie na balu. Cóż jednak, kiedy od najlepszej mojej dostałam to jedynie, co przyjąć mogłam; prawdę dla myśli i tęsknotę ku prawdzie dla serca. Nie wiem dlaczego matka moja nie bardzo lubiła Urszulkę; niczego jej zarzucić nie mogła, sama nieraz przyznać musiała, że tak sumiennej nauczycielki spotkać jej się nie zdarzyło jeszcze, wszelką też względność zachowywała dla niej w obejściu; lecz tego wylania serca, tej poufności, którą miewają matki dla szczerych duchowych i umysłowych zastępczyń swoich, tej rodzinnej przyjaźni wreszcie nigdy żadnego dowodu jej nie dała. Czasem posądzam matkę, że w uznaniu zasług Urszulki więcej się opinją ogółu, niż własnem powodowała przekonaniem. Ta raczej odgadnięta, jak dostrzeżona niesprawiedliwość, rozwinęła pewną moralną odwagę w mej duszy; nie zważając na to, co powiedzą, wszelkiemi sposobami starałam się okazać Urszulce moją wdzięczność i moje przywiązanie. Djoni żartował ze mnie, że na imię panny Urszuli mogłabym w sądzie składać przysięgi. Matka kiedy niekiedy lekką trąciła przymówką, że młode osoby zwykle przebyć muszą szczepienie ospy, odrę, szkarlatynę i adorację dla kogo ze znajomych lub nieznajomych sobie, i stawiała różne niefortunne przykłady; ja się niczem zrazić nie dałam. Według wszelkiego podobieństwa, Urszulka wywzajemniała mi się pod tym względem. Dziś jeszcze nie mam prawa wiedzieć i niby nie wiem, czy jej uwagę zwróciła taka grzeczna, układna, cicha wojna domowa; pewną wszelako jestem, że jej serce poczciwe nieraz boleśnie zadrżało od wiejącego zewsząd chłodu, nieraz w dotkliwy sposób odczuło skrytą niechęć i brak prawdziwej życzliwości w pozornych uprzejmościach towa-