Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wało i w stosunku swoim do życia usprawiedliwiło. Przez cały czas wstępnej edukacji nigdy sobie sprawy nie zdałam, dlaczego mi każą brać lekcje tylu rozmaitych przedmiotów, od katechizmu zacząwszy, na nieszczęśliwej gramatyce skończywszy.
Zwyczaj, według mego przekonania, był jedyną narzuconej mi pracy przyczyną; dlaczego ten wyraz w tym przypadku, na a, nie na u się kończy? dlaczego ten rzeczownik nieżywotny ma żeńskie, nie męskie zakończenie? Bo tak chce prawo zwyczaju — odpowiadano na moje zapytania, i domyśla się pani, że wśród otaczającej mię atmosfery wyrok ten był wyrokiem najwyższej instancji. Grałam, pisałam, malowałam, uczyłam się dat i nazwisk historycznych, geograficznych, botanicznych — gdyż tak chciało prawo zwyczaju. Przy Urszulce inaczej wszystko zaczęłam pojmować; nie miałyśmy wprawdzie osobnej godziny na religję i moralność; już po pierwszej komunji, rokiem pierwej, te dziecinne kursa zamknięto; ale każda godzina wspólnej pracy naszej, każdy dzień wspólnego pobytu przynosiły mi zawsze jakąś myśl wyższą o Bogu, jakieś szlachetniejsze o ludzkości wyobrażenie. Bóg i ludzkość, te święte słowa wypełniły czczość wszelkich wiadomostek; koło nich, jak ziemia koło osi swej i koło słońca swego, zaczęły krążyć z ładem i celem najdrobniejsze efemerydy nauki człowieczej. Urszulka niby rzadko bardzo wspominała o niebie, o obowiązkach, o cnocie i poświęceniu; ale tak umiała zestawić prawdę z prawdą — szkaradnie się wyraziłam „umiała zestawić“, jakby to jej sztuką i zręcznością było — nie, nie — w niej to prawdy owe tak tkwiły głęboko, że zawsze musiałam ich dosłyszeć i dowidzieć wszędzie. Ach! gdyby Urszulka mogła mi była podarować okoliczności i warunki życia, gdyby choć trochę naturę od-