Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jająca róż pod oknem kwitnących, i liści na drzewach ogrodowych i trawników rosą zwilżonych: te zapachy, te promienie, ta cichość nadewszystko oczarowała mnie zwolna, dałam jej się zamagnetyzować; wszystkie myśli niewolnicze wypuściłam na swobodę i sama z siebie uciekłam daleko. Co się ze mną działo? to pani musisz wiedzieć najlepiej, bo pani przecież nikt nie broni tak całą duszą po całym bujać świecie — ja wtenczas pierwej mojej używałam wycieczki. Trudno mi dzisiaj w jakiegobądź opisu wyrazy ją ująć. Nie było żadnych wyrazów w mej myśli, nie było myśli nawet, tylko mętne, senne a błogie wrażenia, sensacje, jeśli mi pani przebaczy to słowo z francuskiego języka pożyczone. Wiem, że zdawało mi się, jakobym występowała po za własne ciało, ja druga, ja prawdziwsza, zarysem kształtów zupełnie sobie podobna, tak blada i tak czarno ubrana, ale giętsza, lżejsza, sprężystsza, bogatsza skarbami uczuć i władz niepojętych, doskonalsza nadprzyrodzonem zmysłów rozwinięciem. Czułam się wszędzie i we wszystkiem obecną, piłam nektar z kielicha floksa, kołysałam się na białej jaśminu gałązce, płynęłam z tchnieniem wiatru nad ciemnym szpalerem, ale mi było smutno, smutno, bo chciałam ojca mieć przy sobie, bo i ojciec tęsknił do mnie; a był daleko, wysoko, wyżej niż księżyc, niż gwiazdy. Niech tylko pani o tem pamiętać raczy, że co jej przedstawiam w obrazach, dla mnie nigdy obrazem nie było; że nie złudzenia wzroku, lecz w poczuciu mojem rozgrywające się opowiadam fenomena; istotnie, przytomność rozsądkowa nie opuściła mię ani na jedną chwilę; wiedziałam, że leżę na sofce, że o kilka pokojów ode mnie matka herbatę nalewa, jednak żyłam pod dziwnem wrażeniem innych miejsc, innych zdarzeń. Jak pająk na wiotkiej nici, którą z własnej piersi ciągnie, tak ja na smutku