Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

SGANAREL:
Jak zechcę.
WALERY: Bo też pobyt w stolicy rzecz słodka;
Tysiąc rozrywek, jakich nigdzie się nie spotka:
Napróżno na prowincji szukać tej zabawy.
Cóż pana w dzień zajmuje?
SGANAREL: Moje własne sprawy.
WALERY:
Umysł pragnie wytchnienia i łatwo się nuży,
Gdy poważne czynności zaprzątną go dłużej.
Wieczorkiem, przed spoczynkiem, co pan czasem robi?
SGANAREL:
To, co mi się podoba.
WALERY: Jakiż rozum zdobi
Te odpowiedź; najchętniej zgodzimy się oba,
Że ten mądry, kto robi co mu się podoba.
Gdybym nie był natrętny, pragnąłbym najszczerzej
Odwiedzić pana czasem, ot tak, po wieczerzy.
SGANAREL:
Padam do nóg.


SCENA SZÓSTA.
WALERY, ERGAST.

WALERY: Cóż mówisz na tego dziwaka?
ERGAST:
Uprzejmy jak niedźwiadek, a wzrok wiłkołaka.
WALERY:
Wściekły jestem!
ERGAST: Dlaczego?
WALERY: Dlaczego? Ze ona,
Którą ubóstwiam, w takiem jest ręku więziona,
Tego smoka, co trzyma ją w srogiej niewoli
I najmniejszej swobody w niczem nie dozwoli.
ERGAST:
Ja zaś sądzę, że na tem co się tutaj dzieje