Strona:Moi znajomi.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzył, tak się zaraz naród zaczął walić, nawaliło się narodu pełna stancya...
Tak pani się na poduszki kazała podnieść i mówi:
— Przebaczcie mi, chrześcijańskie dusze, krzywdę tego oto syna mojego Ksawerego, którego w boleściach zrodziłam. Co wyznaję tu przed wami, bo się dusza moja sądu boskiego lęka. A to wam wyznaję po spowiedzi świętej, w godzinę śmierci mojej i błogosławię tego syna mego i wszystko co mam, jemu zostawuję. A niech mi to przebaczy Pan Bóg miłosierny, żem temu sierocie poniewierać się dała w ciężkiej nędzy przez cały wiek jego i przez wszystkie lata jego, amen.
Przestał Ksawery i przez chwilę pacierz szeptał, poczem tak mówił:
— Tak zaraz między narodem płacz buchnął, poklękali wszyscy, a jegomość do nich:
— Przyjmuję to zeznanie pani Wilewskiej w przytomności umysłu jej uczynione, a was wszystkich tu obecnych za świadków przed Bogiem i ludźmi biorę.
I zaraz na matkę, niby na panią Wilewską, oleje święte kładł, a naród odmawiał litanią za konających. Tak po tych olejach świętych matka zasnęła. Jak zasnęła, tak jegomość ludziom