Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Raquel: Widziałam cię, jak wchodziłaś (słowo „ty” wypowiedziane było z naciskiem). Lecz mylisz się!
Położyła rękę na ramieniu Juana i, odpychając go lekko od siebie, ciągnęła dalej:
— Mylisz się! Posiadłam twego męża tylko po to, aby go oddać tobie.. Jestem już matką dzięki niemu — teraz kolej na ciebie. Znasz historię dwóch matek, które przed Salomonem kłóciły się o dziecko? Otóż naszym dzieckiem jest Juan. Nie chcę, abyśmy go dzieliły między siebie. Ma rację! To znaczyłoby, że chcemy go zabić! Weź go sobie!
Berta: Więc ty?...
Raquel: Ja jestem matką, prawdziwą matką...
Berta tracąc panowanie nad sobą, schwyciła Juana za rękę i stanąwszy przed Raquel krzyknęła:
— Nie, matką jestem ja, ja! — rozumiesz? Pragnę, aby żył, aby... Lecz oddaj mi moją córkę, oddaj mi moje dziecko!!
Raquel: Jaką córkę?